Wymiana
Wymiana Wto Paź 05, 2021 10:10 pm
Składzik
Mistrz Gry Sob Paź 02, 2021 10:45 pm
EDNA RHONERANGER ♲♲♲wip♲♲♲
Rhoneranger Nie Wrz 26, 2021 2:26 pm
Sala chorych nr 1
Riley Nie Wrz 26, 2021 1:10 pm
Poczekalnia
Jackob Rabbit Sob Wrz 25, 2021 1:20 pm
Magazyn
Ash Pią Wrz 24, 2021 10:55 pm
Stacja naprawcza
Jackob Rabbit Pon Wrz 20, 2021 5:31 pm
Korytarz
Smok Pią Wrz 10, 2021 6:29 pm
Elijah Villey
Admin Pią Wrz 10, 2021 5:40 pm

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Admin
Admin
Admin
post dodany Pią Sie 06, 2021 8:17 pm
Pracownia


Miejsce narodzin wszystkich projektów, planów i schematów. Inżynierowie skrupulatnie zapisują na ogromnych kartkach papieru swoje pomysły oraz przemyślenia, a następnie zawieszają je na tablicach, by móc o nich wspólnie dyskutować. Pomieszczenie to od rana do wieczora tętni życiem, a małe prototypy, które są tu tworzone z drewna i ze stali często są jedynymi towarzyszami pracy.

Przestronne pomieszczenie, w którym biurka pracownicze podsunięte zostały pod ściany. Na środku stoi ogromny, stalowy stół pokryty przez większość czasu ogromnymi kartkami ze schematami. Porozrzucane ołówki świadczą o częstych burzach mózgu przy blacie. Między biurkami stoją szafki z kilkoma narzędziami i prototypami. Kilka drewnianych belek i stalowych blaszek leży na jednym z biurek, wykorzystywane do zobrazowania projektów.

Cennik

NazwaOpisCena
LAMPANiewielkie urządzenia służące za przenośne źródło światła i ciepła. Jest w stanie nadawać przerywany sygnał SOS.15
MINI-AUTOMATONZasilana lampą mniejsza wersja Automatona. Służy głównie do ciągnięcia sań podczas wypraw bądź wózków z węglem z kopalni do Generatora. 80
Admin
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Pracownia RQEZuVs12/12Pracownia ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Pracownia R6w4WiE2/10Pracownia RKoh7hq  (2/10)
Viktor Wright
Ostatni Ocalały
post dodany Pon Sie 09, 2021 6:16 pm
Viktor zdecydowanie wolał Snowdrop od Miasta Tesli. Nie, żeby miał w planie się rozleniwić, ale okazyjnie widzieć uśmiech na twarzy mijanych na drodze do pracowni osób podnosiło na duchu nawet kogoś kto uważał, że poprawy morale nie potrzebował. Zwłaszcza, że oczywiście uznawał swoją pracę za najistotniejszą dla tego by te uśmiechy na dłuższą metę utrzymać. Pewnie, można by dywagować na temat tego, że myśliwi czy lekarze byli istotniejsi, ale oni zapewniali tylko przetrwanie. Bez tych który tworzyli przyszłość dla całej reszty, jedyne co czekało na nich wszystkich to stagnacja w wyniku której każda kolejna burza zbliżała ich do tego, by nie było się komu uśmiechać. Żadna ilość jedzenia czy leków nie pomoże, jeśli generator wybuchnie w cholerę albo automatyzacja kopalni stanie w miejscu i zabraknie im paliwa.

Właśnie ten drugi problem spadł nagle miastu na głowę. Jak tylko dotarło to do uszu Viktora, ten natychmiast zebrał się z domu do pracowni, nawet jeśli jego zmiany tego obecnie od niego nie wymagały. Miał to jednak być tylko przystanek na drodze, bo kiedy inżynier wparował do pracowni, nawet nie specjalnie myślał nad rozluźnieniem ubrań, kiedy zaczynał zbierać narzędzia i plany do torby. Był bowiem święcie przekonany, że nie było co wierzyć powtórzonym kilka razy przez różnych kurierów słowom na temat stanu automatona, zwłaszcza że te słowa zaczęły swój bieg z ust kogoś, kto pewnie też nie wiedział co mówi. Przeciętny górnik potrafił głównie opisać problem w stylu „Nie działa”. Co nie działa i jak temu zaradzić natomiast, to była rola kogoś kto znał się lepiej, na przykład w tym przypadku jednego z ostatnich ocalałych z Miasta Tesli.

Tak też zbierał wszystko co uznawał za potrzebne i miał zamiast z tym wyruszyć w stronę kopalni, jeśli nikt mu w drogę nie wejdzie, acz pewnie takiego szczęścia mieć nie będzie, bo sam koncept szczęścia chyba też zamarzł.



Viktor Wright
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Pracownia RQEZuVs12/12Pracownia ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Pracownia R6w4WiE2/10Pracownia RKoh7hq  (2/10)
Karl Hardie
Ostatni Ocalały
post dodany Pon Sie 09, 2021 7:31 pm
Warsztat Inżynierów był sporej wielkości budynkiem w kształcie półokręgu. Po wejściu do środka trafiało się do wiatrołapu, by zaraz przejść do korytarza, który rozgałęział się na trzy pomieszczenia. Na wprost znajdowały się schody na górę. Na prawo drzwi prowadziły do pomieszczenia socjalnego. Obecnie były uchylone, przez co widać było siedzącego w środku łysiejącego mężczyznę w średnim wieku, który był w trakcie pałaszowania jakiejś kanapki. Jej zawartość wypadła częściowo na kurtkę mężczyzny - zebrał on uciekające jedzenie dłonią, po czym wpakował je sobie do ust.

- Zjempy jempstem - Mruknął do Viktora, nie przerywając żucia. Po chwili przełknął i dokończył - pracownia na lewo. Po czym wrócił do dalszego jedzenia.

Drzwi do pracowni były lekko uchylone. Wewnątrz widać było kilku mężczyzn pochylonych nad czymś leżącym na stole pośrodku pokoju. Jeden z nich stał zaś przyglądał się pulpitowi podstawionemu obok, na którym znajdowało się opasłe tomiszcze pełne notatek, luźnych kartek i zaznaczonych stron.

- Odkręć trzeci zawór, tylko powoli. - Powiedział do współpracowników mężczyzna spoglądający w notatki. - Trzeci, nie czwarty...
- Przecież to jest trze... - odparł mu na uwagę towarzysz, który był w trakcie gmerania przy rzeczonym zaworze. Nie zdążył jednak skończyć swojej wypowiedzi, zaraz bowiem Viktor usłyszał głośny syk, po którym zaraz nastąpił bulgot.

- KURWA! JEBANA PRZEKŁADNIA! - zakrzyknął mężczyzna, który przed momentem zajęty był odkręcaniem "trzeciego" zaworu. Odsunął się od miejsca pracy i obrócił - Viktor mógł doskonale zauważyć, iż cały był uwalony smołą czy innym ciemnym olejem, który musiał prysnąć mu prosto w twarz - czarna maź oblała go od pasa w górę.

- Zróbmy sobie kwadrans przerwy. Sześć godzin bez przerwy nad tym siedzimy... - powiedział mężczyzna, który przed momentem pochylał się nad notatkami. Jego współpracownicy zgodzili się na sugestię i ruszyli w stronę korytarza. Na przedzie trójki inżynierów szedł ten umorusany w oleju.

- Karl, ten Świeżak jest co go znaleźli. - zakrzyknął za siebie, gdy zauważył Viktora przechodząc przez drzwi. - Ben. Podałbym dłoń, ale najpierw się wytrę...

Dwóch kolejnych inżynierów już dłoń Viktorowi zechciało podać - John i Charles - przedstawili się.

Ostatni z mężczyzn w tym czasie odsunął pulpit z notatkami od uwalonej olejem przekładni, po czym gestem zaprosił Viktora do siebie.
- Karl Hardie, Inżynier i Szef Związku Inżynierów. Słyszałem, że będziesz do nas dołączał? - Zapytał go z dziwną mieszanką Queen's English, za którego wydobywała się nuta szkockiego akcentu. Wyciągnął ku niemu dłoń - był żylasty i umięśniony, choć o trzy, może cztery cale niższy od Viktora.
Karl Hardie
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Pracownia RQEZuVs12/12Pracownia ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Pracownia R6w4WiE2/10Pracownia RKoh7hq  (2/10)
Viktor Wright
Ostatni Ocalały
post dodany Pon Sie 09, 2021 8:03 pm
Prawda była taka, że Viktor może był trochę za bardzo rozpędzony w mieszance swojej arogancji wedle której był najlepszą osobą do zmagania się z problemem automatona w kopalni z poczuciem, że musi się wkupić w nowe miejsce życia. Snowdrop może nie był tak okrutnie wydajny jak jego poprzednie miejsce zamieszkania, ale przyzwyczajenia potrzebowały trochę czasu zanim przejdą. A może nawet byłoby lepiej gdyby jego zapał do pracy wcale nie zmalał, zarówno dla jego własnej pozycji jak i całego miasta, a co za tym idzie dla przyszłości ludzkości. Lubił tak sobie o tym myśleć, pomagało to wstawać każdego ranka z ciepłego łóżka.

W tym pośpiechu przegapił, że nie był w warsztacie sam. Nie był tam pierwszy raz, ale jeszcze pełnej zmiany nie przepracował, bo w lecznicy kazali mu się oszczędzać. Czasami nadal dzwoniło mu w uszach po wybuchu jego prototypu. Przynajmniej była to jakaś wymówka, by dać się zajść prawie że z zaskoczenia mężczyźnie, który do niego zagadał, wyciągając ku niemu dłoń. Z szeregowymi pracownikami się przywitał jak należało, w końcu był swego czasu z dobrej rodziny, inaczej nie dostałby się na dobrą uczelnię. Uścisk dłoni miał jaki mężczyźnie przypadało mieć, a ton głosu przybrał przyjemny, nawet jeśli był przeszyty akcentem kojarzącym się z południową częścią USA.

Wisienką na torcie poznawania współpracowników był jednak jegomość, który przedstawił się jako szef ich związku. To była osoba której należało poświęcić większą uwagę i tym bardziej upewnić się, że uścisk dłoni się udał.
- Viktor Wright. Obawiam się, że jeszcze żadnego tytułu się nie dorobiłem. – Odparł, pozwalając sobie na lekki ton głosu, bo sądząc po przekleństwach jakie go przywitały zanim zwrócił na siebie uwagę, nadmiernie formalna atmosfera tu nie panowała. Nie mniej, był tu w pewnym celu i to raczej każdy tu obecny by się zgodził, że dość ważnym. – Dotarły do mnie wieści o awarii automatona w kopalni. Uznałem, że wystarczy mi chorobowego i melduję się na stanowisko. Mamy jakiś plan działania? – Przeszedł do konkretów, uznając, że w obecnej sytuacji pogaduchy można było zostawić na koniec zmiany, bądź chwile w której będą się do kopalni przemieszczali. Nie miał oczywiście wątpliwości co do samego siebie, ale zdawał sobie sprawę, że był tutaj nowy, więc przynajmniej na razie trzeba było oddać ster komuś z dłuższym stażem, zwłaszcza w kwestiach organizacji pracy.
Viktor Wright
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Pracownia RQEZuVs12/12Pracownia ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Pracownia R6w4WiE2/10Pracownia RKoh7hq  (2/10)
Karl Hardie
Ostatni Ocalały
post dodany Pon Sie 09, 2021 9:18 pm
- Na Inżynierce się znasz, jak się domyślam, skoro Cię do nas posłali. Zawód masz, i parę w łapach, a to ważniejsze niż tytuły. - Karl sięgnął po kawałek płótna leżącego na stole niedaleko. Wytarł dłonie, po czym sięgnął po jeden z kluczy spośród wielu leżących na regale pod ścianą.

- Aye, rozkraczył się. W sterowaniu zaszła awaria, przez co uderzył w ścianę kopalni. Dwa siłowniki w nogach padły, pokrywa też się powyginała, choć to akurat niewielki problem. Po szybkim sprawdzeniu okazało się, że przekładnia została uszkodzona. Mamy tutaj zamiennik, ale jest uszkodzona, więc trzeba ją naprawić. Obecnie zakładamy pęknięcie jednego z przewodów, co tłumaczyłoby ten wyciek oleju. - przez całą tyradę opukiwał przekładnię, wskazując miejsca, gdzie spodziewali się problemu. Rzeczywiście - z przekładnią zdecydowanie było coś "nie tak".

- Normalnie przekładnia działa w systemie zamkniętym, olej należy jedynie wymieniać co miesiąc. Ale poprzedni kapitan przedłużył zmianę górnikom - co doprowadziło do strajku; co doprowadziło do konieczności dogadania się z nimi albo włączenia automatona na overclocku; West oczywiście zrobił to drugie, strajk trwał dalej - paru scabów dostało za swoje gdy próbowało go złamać. Kapitan nie zezwolił nam na wymianę oleju w terminie - bo wtedy automaton nie wyrobiłby z normą węgla. Koniec końców automaton się rozkraczył, węgla zabrakło, Arka i ludzie zamarzli, bunt - no i West kaput. - W czasie krótkiej opowieści Viktor mógł bez dwóch zdań usłyszeć, iż o ile sama awaria zdawała się troskać Karla, tak koniec historii - wygnanie poprzedniego kapitana - już bez dwóch zdań była dla niego łyżką miodu w tej całej beczce dziegciu.

- Obawiam się jednak, że poza awarii przekładni mogło dojść do przegrzania maszyny analitycznej, a to już poważniejsza sprawa. Najważniejsze jednak, że rdzeń jest dalej sprawny. No, w każdym razie - jakbyś chciał spojrzeć, to patrz, może coś więcej dojrzysz. Choć u was za Oceanem Edison i Tesla bardziej się elektronami bawili, a nie starą dobrą parą, prawda?
Karl Hardie
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Pracownia RQEZuVs12/12Pracownia ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Pracownia R6w4WiE2/10Pracownia RKoh7hq  (2/10)
Viktor Wright
Ostatni Ocalały
post dodany Wto Sie 10, 2021 8:36 am
Dobrze się rozmawiało z kimś kto wiedział co mówi i jak podchodzić do problemu. Zwłaszcza, że zanosiło się, jakoby Viktor pojawił się w absolutnie idealnym momencie, patrząc, że uszkodzone kawałki automatona musiały niedawno się pojawić w warsztacie, skoro jeszcze nie było pewnej diagnozy co się stało. Tutaj mógł bardzo łatwo pomóc, bo z tego czego się dowiadywał właśnie, rysował mu się dość klarowny obraz tego, co najprawdopodobniej się stało, i miał jak najbardziej zamiar się nim podzielić.

- Pytanie co tak na prawdę zaczęło cały problem. Najpierw był stary olej, potem wyciek, czyli najpierw było tarcie w przekładni i temperatura. Zębatki w środku pewnie są albo zaraz będą do wymiany a temperatura odkształciła gdzieś obudowę, może nawet przy tym przewodzie. Jeśl zębatki są w bardzo złym stanie to pewnie całość wibrowała, dodatkowo rozluźniając te przewody. – Zaproponował swoją teorię, która powinna wyjaśniać cały problem, jeśli faktycznie wszystko zaczęło się od przegapienia prostej procedury jaką była wymiana oleju. Oszczędził sobie komentarzy na temat Westa, bo nie był tutaj kiedy cała sytuacja z byłym rządcą Snowdrop miała miejsce, ale ciekawe jak teraz wyglądały ich normy wydobycia jak swoją głupotą zepsuli swoje główne narzędzie.

Przekładnia jednak to była trywialna sprawa. Ot, otworzyć ją i pewnie będzie wszystko jasne, nawet jeśli amerykanin nie miał racji. Prawdziwy problem zaczął się klarować, kiedy Karl zszedł na temat « mózgu » maszynki, której mieli przywrócić życie.

- Z początku. Potem rdzenie parowe wróciły do zasług dzięki temu, że efektem ubocznym ich pracy jest ciepło. Poza tym nikt nie wymyślił nic co by praktycznie działało lepiej niż maszynki Babbage'a. Jeden z ulubieńców Tesli gadał coś o tubach próżniowych czy czymś takim, ale nigdy nie pokazał nic co by działało. Jeśli maszyna analityczna się przegrzała to mam nadzieję, że mamy jakiegoś zegarmistrza bo pierwsze się odkształciły wszystkie drobne elementy. –
Zaczął swoją odpowiedź, dawno wyleczony z patriotycznego bełkotu o sekretach swojej rodzinnej nacji, która już z resztą nie istniała. Teraz wszyscy jechali na jednym wózku i trzeba było dzielić się wiedzą. W świecie, gdzie cała technologia była analogowymi mechanizmami, ciepło zawsze było wrogiem numer jeden i powodowało te same problemy z wytrzymałością materiałów z których te urządzenia były zbudowane.

- Ale tu spekulujemy. Trzeba na to spojrzeć. Zakładam, że nie używamy papierowych kart wsadowych tyłko wybijane metalowe, tak jak identyfikatory miejskie? Bo jeśli nie to też pewnie są do wymiany jeśli maszyna się przegrzała a nie daj Boże mogła się któraś zapalić, to trzeba będzie praktycznie całość rozebrać i wyczyścić zanim będzie pewne, że wszystko się kręci jak powinno. – Przedstawił swoją wizję czarnego scenariusza, acz jednocześnie zaznaczył, że wie dokładnie co w takiej sytuacji zrobić. Nie mniej jedyne co im pozostało teraz to udać się do « pacjenta » do czego Viktor miał zamiar wrócić, bo warsztat miał być tylko przystankiem, a że poznał na tymże przystanku kogoś użytecznego, to tylko bonus.
Viktor Wright
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Pracownia RQEZuVs12/12Pracownia ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Pracownia R6w4WiE2/10Pracownia RKoh7hq  (2/10)
Karl Hardie
Ostatni Ocalały
post dodany Czw Sie 12, 2021 1:29 pm
Cóż. Raczej nie "swoją" głupotą, gdyż osoby odpowiedzialne za przeprowadzanie konserwacji zdecydowanie były tego świadome. Czasami jednak osoby "z góry" uważają, że wiedzą lepiej niż ich podkomendni - a jak wiadomo najważniejszą cechą lidera jest świadomość własnych ograniczeń i niewiedzy. U niektórych tego jednak brakuje.

- U nas Maxwell i Hughes też mieli niezłe przełomy w tej dziedzinie, ale rzeczywiście - brytyjczycy są bardziej konserwatywni i Hawkins nawet na starość nie miał możliwości odpocząć. Zabawne, bo w początkowo uważał małą efektywność rdzeni parowych za ich olbrzymią wadę. W fabryce nie chciały się przyjmować, bo ciepło jakie generowały uniemożliwiały jakąkolwiek pracę robotników. Dopiero po wielu zmianach zdołał je wprowadzić do szerszego obiegu - szybciej we flocie, tam wody zawsze pod dostatkiem, by zamontować odpowiednie chłodzenie. No i Britannia zawsze musi mieć najlepszą flotę. - Olbrzymie nakłady jakie szły na marynarkę Upadłego Królestwa zawsze go irytowały. Pomyśleć co możnabyłoby zrobić z tymi pieniędzmi, gdyby zamiast pakować całość w statki wojenne, rozbudowywać edukację, opiekę zdrowotną czy dobrobyt mieszkańców Imperium.
- Nasza Pani Inżynier ma smykałkę do pracy w małej skali. Akurat jej nie ma, problemy ze zdrowiem. Najpierw musimy z resztą zobaczyć, czy w ogóle analityczna jest zepsuta. Właśnie, ubiorę się i możemy iść do kopalnii...

Przygotowanie się do wyjścia zajęło Karlowi trochę czasu - Amarylis była znacznie cieplejsza niż okolice kopalni, zwłaszcza wewnątrz pracowni, zatem trzeba było sporo się opatulić w płaszcz, by nie zemrzeć po drodze. Hardie musiał jeszcze zamienić parę słów z resztą inżynierów, ale potem mogli ruszać. A gdy już szli do kopalni - Karl zaczął z pewnością znaną Viktorowi pieśń...

Away down South in the land of traitors,
Rattlesnakes and alligators,
Right away, come away, right away, come away.
Where cotton's king and men are chattels,
Union boys will win the battles,
Right away, come away, right away, come away.


Z/T
Karl Hardie
Gość
Gość
post dodany Pią Sie 13, 2021 12:30 am
Musiał przyznać sam przed sobą, że odczuwał pewną ciekawość, wchodząc dzisiejszego wieczoru do warsztatu inżynierów. Zdarzyło mu się trafić tu raz czy dwa, gdy wypadek wymuszał jego bezzwłoczną obecność, rzadko miał jednak komfort spokojnego omiecenia wzrokiem całego wnętrza. Wszystko wyglądało tak... zwyczajnie. Tak jak można było się spodziewać po miejscu, gdzie zachodzi progres technologiczny. Sterty schematów, ołówki w różnym stanie zużycia, prototypy i... ani żywej duszy. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
W kontraście do tego, osoba, którą chciał odwiedzić, daleka była od zwyczajności. Jeśli wierzyć krótkiemu opisowi Williama, a Alan nie miał powodu, by tego nie robić, Jane nie była tylko ciekawym przypadkiem medycznym, ale miała także intrygującą osobowość. Dokładnych informacji nie posiadał, dostał tylko kilka wskazówek, na temat rzeczy, których dziewczyna "nie lubiła".
Dlatego, gdy zmierzał w kierunku pracowni, starał się zaznaczyć swoją obecność wyraźnymi, acz nie przesadnie głośnymi krokami, by czasem jej nie zaskoczyć.
Powody, by tu przyjść, miał trzy, jedne bardziej chwalebne od drugich. Po pierwsze prośba od Williama, który martwił się o swoją pacjentkę i wykonywanie przez nią zaleceń. Po drugie zainteresowanie delikatnym przestojem w konstrukcji protez i wiążąca się z tym ciekawość owego procesu technologicznego. A po trzecie ciekawość względem samej postaci Jane. Z opisu przypominała nieco zagubione dziecko, choć bardzo precyzyjne w swoich wypowiedziach. Przypominało mu to zachowanie Bradleya, uznał więc, że w kontaktach z nią powinien kierować się podobnym schematem.
Wszedłszy, rozejrzał się uważnie w poszukiwaniu panny Benacci, a gdy ją dostrzegł, ruszył spokojnym krokiem w jej stronę.
- Witaj, - zaczął, uśmiechając się zachęcająco - nazywam się Alan i jestem lekarzem. - to zapamiętał z relacji Williama, funkcja była dość istotna dla tej dziewczyny. - Doktor Ironwood poprosił, żebym sprawdził stan twojej ręki. - wyjaśnił swoją obecność, odkładając torbę na najbliższy, niezajęty stół. Zdjął także podbity futrem płaszcz, zostając w nieco znoszonej białej koszuli i kamizelce, spod której wyglądał nieśmiało stary, czerwony krawat.
avatar

The author of this message was banned from the forum - See the message

Gość
Gość
post dodany Pią Sie 13, 2021 12:11 pm
Stanowisko pracy Jane z daleka różniło się od pozostałej części warsztatu, ale dopiero gdy zbliżył się do niego, Alan mógł dostrzec jak drastyczna to jest różnica. Jeśli poprzednie stoły świadczyły o burzach mózgu, to w tym miejscu tkwiło spokojne oko cyklonu. Przypomniał mu się zasłyszany kiedyś pogląd, sugerujący, że można ocenić umysł człowieka na podstawie jego otoczenia i stanowiska pracy. W takim wypadku panna Benacci przypominała precyzją szwajcarskie czasomierze.
Obcesowe powitanie niezbyt go zdziwiło, prawdopodobnie zareagowałby identycznie, gdyby nieznajomy odrywał go od istotnego zadania. Dlatego też spokojnie usiadł przy jednym ze stołów i położył laskę na kolanach. - Więc to dzięki tobie nasz posterunkowy może nadal wykonywać swoje obowiązki? Widziałem jego protezę, solidna robota... - zagaił uprzejmie, licząc że wspomnienie o jej własnym dziele nieco zachęci dziewczynę do rozmowy. Nie sądził jednak, że ktoś kto życiowo zajmuje się przywracaniem ludziom utraconych kończyn, na wzmiankę o własnych obrażeniach zareaguje tak żywo. Skoro nie trafiła do szpitala natychmiast po wypadku i na dodatek sama rwała się do pracy, nie widział powodu, by do czegokolwiek jej przymuszać. Warto było jednak obejrzeć proces gojenia, bo ruch uszkodzonych tkanek rzadko wspierał rekonwalescencję. Uśmiechnął się więc przyjaźnie i zaczął spokojnie tłumaczyć.
- Nie wątpię w to, że ich przestrzegasz - w końcu na własne oczy widział jak Jane pracuje oszczędzając dłoń - i bardzo się z tego cieszę. William też by się ucieszył, gdyby to zobaczył. - mówiąc to, wolną ręką przesunął sterty papierów z biurka, które sobie upatrzył, uzyskując w ten sposób skrawek czystej przestrzeni. Jeśli uda mu się przekonać dziewczynę do zdjęcia opatrunku, będzie potrzebował miejsca na ponowne jej opatrzenie.
- Ale nawet gdy przestrzega się zaleceń, trzeba czasami pokazać ranę lekarzowi, żeby sprawdził czy dobrze się goi, czy nie ma komplikacji. To jak... - zwolnił na chwilę, szukając odpowiedniego porównania - z maszynami. Nawet jeśli wydaje się, że pracują bez zarzutu, to wymagane są okresowe przeglądy, mam rację? - odczekał chwilę, by przetrawiła to co do niej przed chwilą powiedział. - To jak, usiądziesz przy mnie i pozwolisz na okresowy przegląd twojej dłoni?
Wskazał zapraszającym gestem stojące nieopodal krzesło.
avatar

The author of this message was banned from the forum - See the message

Gość
Gość
post dodany Pią Sie 13, 2021 4:45 pm
Musiał przyznać Williamowi rację, dziewczyna była trochę specyficzna. Ale jak każdy człowiek, miała swoje zainteresowania i kiedy się trąciło odpowiednią strunę, reagowała. Po prostu nie interesowały ją najwidoczniej puste uprzejmości, których większość ludzi uczy się w dzieciństwie. Może i miała rację, odrzucając konwenanse upadłego świata, skoro wszystko w Snowdrop nastawione było na efektywność, może i kontakty społeczne powinny takie być?
Osobiście, jego takie podejście nie przekonywało. Dzięki takim interakcjom, nawet niewiele znaczącym, wciąż pozostawali ludźmi. Nie widział jednak przeszkód, by ludzie radzili sobie z przygnębiającą rzeczywistością na własne sposoby. Brak ochoty na społeczne konwenanse był, w jego mniemaniu, niewielkim odchyleniem od normy.
W przeciwieństwie do Jane, w trakcie tej rozmowy on największą uwagę poświęcał jej twarzy, obserwując widoczne jak na dłoni reakcje. Dostrzegał niepokój, choć nie był pewien z czego on wynika. Wydawała się żywić jakąś niechęć do szpitali i badań, a mimo to reagowała na jego funkcję dość pozytywnie. Cóż, jeśli to wszystko, to wcale tak nie różniła się od pozostałych. Nikt z mieszkańców Snowdrop nie chciałby iść do szpitala, czemu trudno było się dziwić.
Zwrócił przelotną uwagę na szopa, towarzyszącego Jane. Poznał go, bo widział kiedyś takie w londyńskim ogrodzie zoologicznym. Wyglądał na dość psotnego jegomościa, choć teraz zadowolił się zaledwie obwąchaniem alanowego buta. Blight musiał się powstrzymać przed chęcią pogłaskania go, nie chciał przypadkiem wprowadzić zoonozy do rany pacjentki.
Skinął głową z aprobatą, kiedy dała się przekonać jego porównaniu. Przełożył torbę na kolana i wyjął z niej buteleczkę z własnoręcznie zrobionym środkiem antyseptycznym. Nabrawszy odrobinę płynu w garść, odłożył pojemnik i zaczął intensywnie pocierać dłonie o siebie, tak by cała ich powierzchnia została odkażona. Alan był gorliwym zwolennikiem teorii Semmelweisa, wolał więc stracić chwilę na szorowanie dłoni niż stracić pacjenta. Wszakże oparzenia samego nie widział, a wolał dmuchać na zimne. Gdy jego ręce już były czyste, jedną dłonią złapał delikatnie nadgarstek dziewczyny, dla stabilizacji, drugą zaś schwycił brzeg materiału.
- Jeśli oparzenie dobrze się goi, odwijanie bandaża nie powinno boleć, daj znać, jeśli coś poczujesz. - uprzedził i wziął się do odpakowywania dłoni. Zwoje materiału powoli opadały na podłogę, wpierw względnie czyste, następnie wilgotnawe od surowiczego wysięku, pod sam koniec nawet podbarwione krwią, aż ukazał się oczom Alana pełny obraz zniszczeń. Rana nie była zbyt piękna, widział jednak postępujący proces gojenia, który bardzo dobrze rokował. Epiderma nie była jeszcze całkowicie zregenerowana, stąd płyny ustroju przesączały się powoli na powierzchnię, Lawson nie widział jednak powodu by nadmiernie ingerować. - Wygląda dobrze, jak na tak poważne oparzenie. - ocenił, pochylając się nad raną - Nie widzę nigdzie ropy, więc żadna bacteria nie dostała się do środka. Jeszcze jeden test i będę mógł założyć nowy opatrunek. - odchylił się i puścił jej nadgarstek. - Muszę ocenić sprawność twoich palców. Zegnij je, jakbyś chciała utrzymać w nich jabłko. - wyciągniętą ręką wykonał gest pośredni do zaciśnięcia pięści i odczekał, aż wykona jego polecenie. - Boli? - zapytał z mieszaniną ciekawości i troski.
avatar

The author of this message was banned from the forum - See the message

Gość
Gość
post dodany Pią Sie 13, 2021 11:59 pm
Wyznanie Jane było tak niespodziewane, że zbiło go z tropu i wywołało odruchowy, szczery uśmiech na jego twarzy. Dobrze było usłyszeć, że ktoś poza nim traktuje odkrycia Semmelweisa poważnie. Nawet jeśli dziewczyna nie była medykiem, to musiał przyznać, że na porządku znała się, jak mało kto.
- Cieszy mnie, że tak uważasz. To miłe, spotkać kogoś, kto rozumie jak istotny jest porządek i czystość. - odparł przyjaźnie. Miał jeszcze na końcu wzmiankę o ludziach, którzy doprowadzili doktora do załamania nerwowego, lecz po chwili namysłu postanowił zachować pogodę ducha, urywając ten wątek. Zawsze gdy myślał o tej sprawie, w jego stoickiej postawie pojawiała się rysa. Genialny naukowiec nie zasłużył sobie na taki los.
Dyskomfort dziewczyny, wywołany dotykiem Alana, umknął jego uwadze. Był zbytnio skupiony na ocenie procesu regeneracji, by wychwycić lekkie drżenie ręki lub inne oznaki niechęci, które mogła przejawiać. Zdołał usłyszeć westchnienie ulgi, uznał jednak, że była to reakcja na potwierdzenie pomyślnego gojenia. Zdawał sobie sprawę, że Jane nie chciała podać mu ręki i początkowo wzbraniała się przed badaniem, ale nie przypisał temu faktowi dużej wagi w tym momencie.
Obserwując napinające się palce dziewczyny, czekał na werdykt. - Przy gojeniu rana musi się najpierw zasklepić. Potem epiderma, przepraszam, naskórek się odtwarza i skóra przestaje ciągnąć. - wyjaśnił. Lubił tłumaczyć ludziom, dlaczego pewne procesy zachodzą w ten, a nie inny sposób. To dawało większą szansę na to, że go posłuchają, jeśli zabroni im czegoś, dla ich własnego zdrowia. Zwłaszcza, jeśli byli bystrzy, a tego przymiotu nie można było jej odmówić.
Dostrzegł zdenerwowanie Jane, kurczowy uścisk dłoni na materiale ubrania i zmarszczył brwi w zastanowieniu. Wpierw uznał, że to odruchowa reakcja na ból, że robi to, by nie krzyczeć, lecz jednocześnie nie chce się przyznać. Wtem dziewczyna potwierdziła swoje nieprzyjemne doznania i jednocześnie rozluźniła drugą dłoń. Tak, jakby niepokój dotyczył samej oceny wrażeń niż tych wrażeń per se. Ciekaw był, czy to zachowanie sprawiło, że William uznał ją za specyficzną. Postanowił jednak pomyśleć nad tym później, gdyż nie lubił i nie czuł potrzeby sprawiać dyskomfort Jane ani trochę dłużej.
- W porządku, możesz rozluźnić palce. - powiedział, po czym sięgnął do buteleczki i oblał swoje dłonie kolejną porcją płynu. Następnie zabrał się do szykowania nowych opatrunków, w międzyczasie mówiąc. - Przykro mi, że cię to boli, ale jest to dobry sygnał, bo oznacza, że nerwy działają i twoje palce nadal będą czuły dotyk. Za kilka dni, uznajmy że trzy, będziesz musiała zacząć ćwiczyć palce, żeby nie zastygły w przykurczu. - w międzyczasie pokazał jej wolną dłonią, jak wyglądałaby ręka bez ćwiczeń - tak jakby łapała jabłko. - Po prostu delikatnie zaciskaj palce i rozluźniaj, w wolnym czasie, kilka godzin dziennie najlepiej.
Mówiąc to, nie patrzył na dziewczynę, zajęty przygotowywaniem materiałów. Delikatnie oczyścił i odkaził ranę i całą dłoń przy okazji, następnie przyłożył na ranę kawałek materiału, mający wchłonąć wysięki i oszczędzić nieco bandaż, po czym owinął jej dłoń, każdy palec z osobna tak, by faktycznie mogła wykonywać zalecone przez niego ćwiczenia.
- No, gotowe. Teraz postaraj się nie zabrudzić tego opatrunku, a powinno być dobrze.
avatar

The author of this message was banned from the forum - See the message

Gość
Gość
post dodany Nie Sie 15, 2021 9:15 am
"Nie rozumiem, czemu ci przykro, że moje place będą dobrze pracować." Te słowa wywołały konsternację Alana. Wpierw nie zrozumiał, dlaczego Jane odebrała jego wypowiedź w ten sposób i przez chwilę szukał odpowiednich słów, by wyjaśnić sytuację. Potem jednak dziewczyna całą swoją uwagę skupiła na opatrywaniu dłoni, nie manifestując w żaden sposób swojej złości na lekarza. Blight poczuł w umyśle promyczek olśnienia. Panna Benacci była pragmatyczna aż do przesady, więc skoro ból był dobrym znakiem, to emocje wokół niego nie były istotne. W ogóle emocje wydawały się nie mieć dla niej znaczenia, gdyż wszystkie sposoby, którymi Alan wzbudzał zaufanie u swoich pacjentów, na inżynierce nie robiły wrażenia. Zamiast tego, przekonał ją do siebie znajomością swojego fachu. Cóż, każdy miał swoje wartości i przekonania, a czysty pragmatyzm wcale nie był najgorszą z nich. Sam musiał bardzo często odrzucać emocje, by wykonywać swój zawód poprawnie, tak jak wtedy, gdy razem ze Smokiem ratowali dzieci po wypadku w kopalnii. Dlatego potrafił zrozumieć podejście Jane i postanowił spróbować tego w rozmowach z nią.
Zgodnie ze swoją naturą, dziewczyna opuściła go, gdy tylko opatrywanie było zakończone. Na jej miejsce, przybył szop, ale też nie zaszczycił Alana swoją uwagą przez zbyt długi czas. Nie miał mu tego za złe, przez długi czas pracy w szpitalu prawdopodobnie wynosił cząstkę zapachu kojarzącego się z tamtym miejscem. Pakując do torby wszystkie swoje przybory, kątem oka przyglądał się Jane i temu, jak radzi sobie bez jednej dłoni. Faktycznie unikała kontaktu opatrunku z jakąkolwiek brudną powierzchnią, co wywołało jego uśmiech. Dostrzegł jedna, że mimo zręczności i pomysłowości, nie pracuje w sposób... optymalny. A to zrodziło pewną myśl w jego głowie, która na moment poszerzyła jego uśmiech. Wszakże przybył tutaj także po to by podejrzeć tajniki konstrukcji protez. Choć elementarna wiedza przekazana przez praktykę i umiejętnego protetyka również by mu wystarczyły. I chyba nawet wiedział, jak ją przekonać.
Zamknął swoją torbę z cichym kliknięciem zatrzasku, ale nie zarzucił jej sobie na ramię, zamiast tego podszedł do stołu dziewczyny tak, by jej nie zaskoczyć. Teraz najtrudniejsza część... Jak by to powiedziała Jane?
- Chcę pomóc. - rzucił, próbując naśladować nie głos, ale specyficzny sposób wyrażania się - Bez używania dłoni pracujesz w sposób nieoptymalny. Mogę pomóc, jeśli powiesz, co mam zrobić.
- zwłaszcza, że polerowanie elementów papierem ściernym nie wymagało od niego niesamowitej koordynacji. - Chcę zobaczyć, jak konstruujesz protezy. - przyznał, uznawszy, że ujawnienie drugiego celu jego wizyty na tym etapie nie może zaszkodzić. Chyba odnalazł z dziewczyną nić porozumienia, może będzie bardziej skłonna się na to zgodzić.
avatar

The author of this message was banned from the forum - See the message

Gość
Gość
post dodany Nie Sie 15, 2021 12:02 pm
Próbując odnaleźć wspólny język z Jane, nie spodziewał się tak spektakularnych efektów. Pierwszy raz odkąd przekroczył próg pracowni, wydawała się zadowolona z jego obecności. Musiała naprawdę uwielbiać swoją pracę. Ożywiona i rozmowna stanowiła przeciwieństwo osoby, którą jeszcze nie tak dawno Blight musiał ostrożnie przekonywać do wymiany opatrunku. Odwzajemnił jej uśmiech, ciesząc się w duchu z takiego obrotu spraw. Wystarczyło tylko trochę uwagi i cierpliwości, by wzbudzić zainteresowanie dziewczyny. A także czasu.
Zafascynowany, wlepił wzrok w wyjęte schematy, chłonąc wzrokiem wszystkie szczegóły. Jakość rysunków nie odstawała od jakości rycin w atlasach anatomicznych, a mnogość elementów, które wchodziły w interakcje ze sobą, budziło znajome uczucie głodu wiedzy. Chciał wiedzieć, jak to wszystko oddziałuje na siebie i w jaki sposób Jane zamierza połączyć pozornie niepasujące elementy w jedną całosć.
Podobała mu się pasja, z jaką dziewczyna opowiadała o mechanizmach i zasadach działania protez. Część z tych rzeczy wiedział, na przykład to, że mniej zaawansowane protezy, pozbawione działających stawów, wywoływały ból i dyskomfort u pacjentów po amputacjach. Jednak próba wyobrażenia sobie poszczególnych elementów mechanicznych mu umykała. Zwyczajnie w świecie nie posiadał odpowiedniego zestawu informacji. Jane nie wyglądała jednak na osobę, którą zniechęcało tłumaczenie, postanowił więc zapytać.
- Jak działa ta wyrzutnia mechaniczna? Co ją napędza? - w jego głosie dało się słyszeć prawdziwe zainteresowanie.
Zadając to pytanie, zaczął polerować wręczone mu elementy, słuchał jednak tego, co Jane mogła mu powiedzieć. Przy okazji zerkał co jakiś czas na schemat leżący przed nim, przygotowując się na moment złożenia i próbując sobie wyobrazić poszczególne kroki.
avatar

The author of this message was banned from the forum - See the message

Gość
Gość
post dodany Wto Sie 17, 2021 6:33 pm
Za bardzo skupiał się na polerowaniu elementów i czytaniu schematu, by zauważyć, że popełnia koszmarny błąd. Ostrzegła go dopiero zmiana w głosie Jane, ale wówczas było już za późno, by się wycofać. Zerknął na nią kątem oka, zaniepokojony, a potem powoli odwrócił głowę w jej stronę. Dziewczyna widocznie spanikowana, jakby skurczyła się w sobie i zamilkła. W pierwszej chwili otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, lecz po sekundzie namysłu zrezygnował. Mógłby w ten sposób wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
Odwrócił więc głowę od inżynierki i zaczął uważniej przyglądać się elementom, które polerował, chcąc może w ten sposób dać jej do zrozumienia, że nic się nie stało. Że nie uważa jej za dziwaczkę. Choć nie miał pojęcia co się do cholery stało. Zadał tylko pytanie i to z jej własnej dziedziny. Na dodatek powinno być trywialne dla kogoś, kto te protezy projektuje. To już drugi raz, kiedy Jane denerwowała się, gdy ją o coś pytał. Czyżby o to właśnie chodziło? Czyżby należało unikać pytań w rozmowach z nią? Jedynym sposobem, by się upewnić, było zapytanie o coś, na co odpowiedź była banalna i obserwacja jej reakcji, wiedział jednak, że nigdy by się na to nie zdobył. Byłoby to zwyczajnie okrutne i bezduszne.
Kiedy odpowiedziała urywanym głosem i zamilkła, skinął tylko głową, potwierdzając, że usłyszał wyjaśnienie. Nie patrzył w jej stronę, podejrzewając, że potrzebuje teraz odciąć się od poprzedniej sytuacji. Milczał więc, skupiając się na swojej pracy, wkładając serce w polerowanie poszczególnych elementów. Istniała szansa, że trafi ona do jego pacjenta, a w takim wypadku musiał się postarać tak, jak zrobił to w trakcie leczenia.
Przez dłuższą chwilę w pracowni rozlegał się tylko monotonny dźwięk tarcia papierem o metal. Nie był to tak nieprzyjemny dźwięk, jakiego się spodziewał. Nie zagłuszał myśli, które mogły sobie swobodnie płynąć podczas pracy. Kiedy jednak milczenie zaczęło się przeciągać, jako pierwszy je przełamał.
- Dziękuję, że mi wyjaśniłaś mechanizm, Jane - rzucił, zerkając na nią kątem oka. - teraz dużo lepiej wyobrażam sobie jego działanie. - zawahał się, chcąc powiedzieć coś jeszcze, ostatecznie jednak zrezygnował i wziął się za polerowanie kolejnego elementu.
avatar

The author of this message was banned from the forum - See the message

Gość
Gość
post dodany Wto Sie 17, 2021 10:08 pm
Cisza najwidoczniej uspokoiła Jane, bowiem kiedy się odezwał, zareagowała pozytywnie, ponadto nie było widać po niej uprzedniego zdenerwowania. To mu odpowiadało. Obecne zajęcie nie wymagało zbyt wiele tłumaczenia, niewiele też wnosiło nowych informacji, pozwalało natomiast przyglądać się dokładnie głównym elementom wchodzącym w skład protezy i wyobrażać sobie w jaki sposób tworzą harmonijną całość. Nadal miał przed oczami plany, co ułatwiało nieco to zadanie, choć w pewnym momencie elementy stały się tak drobne, że musiał się mocniej skupić na wykonywanej czynności. Odkładał je na bok w ten sam sposób, co dziewczyna, sortując według wybranego przez nią klucza. Tak, aby ułatwić jutrzejszą pracę i uniknąć konfliktu na tle zaburzonego porządku części.
W pewnym momencie części stały się tak drobne, że oderwał od nich wzrok i zdał sobie sprawę, że spędzili w warsztacie tyle czasu, że słońce niemal schowało się za lodowymi skałami, które w Snowdrop robiły za horyzont Co prawda latarnie uliczne za oknem rozjarzyły się dziesiątkami żarówek, jednak było to zdecydowanie za mało, by nadal móc pracować w komfortowych warunkach. Przeszedł więc kawałek dalej, do najbliższego włącznika, dzięki któremu pracownię oblało miękkie światło o ciepłych barwach, po czym wrócił do stołu, do dalszej pracy.
"Koniec pracy."
Spojrzał na nią, przez moment odbierając to jako delikatne napomnienie, znak że ma się wynosić z pracowni jak najszybciej, bo jego obecność przestała być tolerowana. Zauważył jednak uśmiech na jej twarzy, w dodatku taki subtelny komunikat nie pasowałby do panny Benacci, która lubiła zdania wyraźne i bez podtekstów. Postanowił więc poczekać na dalszy rozwój akcji, spokojnie obserwując porządki czynione przez Jane.
Na widok gotowej protezy, jego uśmiech się poszerzył, a on sam zaczął przyglądać się konstrukcji z zaciekawieniem. Dostrzegał także ekscytację samej Jane, która chyba zaczynała mu się udzielać. Dotknął leżącego na stole sztucznego stawu, badając palcami jego strukturę. Chyba domyślał się, co dziewczynie chodziło po głowie, zresztą zaraz to potwierdziła.
Na propozycję skwapliwie przytaknął, po czym wskazał konstrukcję.
- Pokaż jak. I opowiedz, lubię, jak opowiadasz. - uśmiechnął się do niej miło, na zachętę. Technicznie to nie było pytanie, więc może uda im się uniknąć powtórki. Był gotów na prawdziwe wyzwanie, w końcu przez ostatnią godzinę z hakiem przewinęły się przez jego ręce wszystkie elementy protezy. Pod okiem Jane z pewnością da radę.
avatar

The author of this message was banned from the forum - See the message

Gość
Gość
post dodany Sro Sie 18, 2021 12:49 pm
Alan pomagał w rozkręcaniu elementów, jednocześnie słuchając uważnie każdego jej słowa. Nawet jeśli Jane była całkiem sprawna bez używania jednej dłoni, precyzyjna praca mogła być uciążliwa, a on nie chciał tak po prostu stać i się przyglądać. Choć przyglądania się również było dużo, bo konstrukcja zachwycała nie tylko skomplikowaniem, ale również i wykończeniem. Przesuwając delikatnie palcami po zdobieniach, czuł wyraźnie wgłębienia grawerunku w metalu czy drewnie, z którego proteza się składała.
Odsłonięcie zewnętrznych warstw, tak jak i w ludzkim ciele, ukazywało wspaniale skomplikowane wnętrze. Oglądanie suchych rycin i każdego z elementów z osobna nijak nie miało się do możliwości obserwacji protezy w ruchu. W dodatku wzbogacenie pokazu dokładnym opisem Jane, pozbawionym stresu pytań, sprawiało, że Blight ze swoją niewielką wiedzą mechaniczną był w stanie zrozumieć pryncypia działania protezy niemal od razu. Było w tym coś urzekającego, coś co sprawiało, że Alan pragnął wiedzieć więcej i więcej. Podejrzewał, że nie będzie to jego jedyna wizyta w tym warsztacie, złożona pannie Benacci. Zwłaszcza, że teraz, gdy już zdołał ustalić jej granice komfortu, ich przyszła współpraca dobrze się zapowiadała, a rozmowa z nią była całkiem przyjemna. Skupiona na praktycznych rzeczach, to prawda. Ale to sprawiało, że ten kontakt nie miał sobie równych, stanowił odmianę od narzekań na ciężkie warunki bytowania lub na bałagan, który West pozostawił po sobie. Po prostu w tym momencie nie liczyło się nic innego, tylko protezy i to właśnie Alan doceniał najbardziej. Niewiele miał okazji, by nie myśleć o obecnym stanie świata, a to zawsze przewijało się w rozmowach z pacjentami, ze współpracownikami czy przyjaciółmi. Tutaj zostawiał wszystkie te problemy za drzwiami, nie poruszał ich z Jane ani ona ich nie poruszała.
Wziął do ręki staw i na próbę zgiął go kilka razy. - Fascynujące... - mruknął, obserwując działanie sprężyny reagującej proporcjonalnie do użytej siły. Wykonał parę testów, dokładnie skupiając się na momentach kluczowych dla mechanizmu, blokadzie wyrzutni, naciąganiu sprężyny... W końcu odłożył konstrukcję delikatnie na stół, dając dziewczynie znak uśmiechem, by kontynuowała.
Przyglądał się z zaciekawieniem kolejnej porcji maszynowych wnętrzności, tym razem składających się z przedziwnych zestawów sprężyn o właściwościach, których Blight mógł się tylko domyślać. Potrafił sobie wyobrazić to wszystko w ruchu, wszakże Jane mówiła mu o podstawach mechaniki, zaklętych w harmoniczną całość, lecz precyzja wykonania i ilość obliczeń stojąca za każdym z tych elementów była poza jego zasięgiem. Nie zrażał się jednak i szybko złapał w dłoń najbliższe narzędzie.
- Chcę złożyć nowy mechanizm. - uśmiechnął się do niej i wskazał na rozłożony staw kolanowy leżący przed nim oraz na schematy znajdujące się na stole - To będzie służyć jako wzór.
W końcu składanie protez to obowiązkowy element nauki protetyki, a jeśli chciał faktycznie przydać się do czegoś, mógł równie dobrze wykonać nową, z przygotowanych uprzednio materiałów.
avatar

The author of this message was banned from the forum - See the message

Sponsored content
post dodany


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Nie możesz odpowiadać w tematach
- Similar topics