Wymiana
Wymiana Wto Paź 05, 2021 10:10 pm
Składzik
Mistrz Gry Sob Paź 02, 2021 10:45 pm
EDNA RHONERANGER ♲♲♲wip♲♲♲
Rhoneranger Nie Wrz 26, 2021 2:26 pm
Sala chorych nr 1
Riley Nie Wrz 26, 2021 1:10 pm
Poczekalnia
Jackob Rabbit Sob Wrz 25, 2021 1:20 pm
Magazyn
Ash Pią Wrz 24, 2021 10:55 pm
Stacja naprawcza
Jackob Rabbit Pon Wrz 20, 2021 5:31 pm
Korytarz
Smok Pią Wrz 10, 2021 6:29 pm
Elijah Villey
Admin Pią Wrz 10, 2021 5:40 pm

Admin
Admin
Admin
post dodany Sob Sie 07, 2021 4:16 pm
Stacja naprawcza


Zniszczone lub wymagające naprawy maszyny myśliwych, które nie są w stanie wyruszyć na lodową pustynię muszą zostać naprawione przez Mechaników. Stacja naprawcza znajduje się zaraz przy hali hangarowej, co ułatwia transport zepsutych Zeppelinów. Poza naprawianiem myśliwskich pojazdów odbywają się tu długie rozmowy na temat przyszłych podróży na tereny lodowej pustyni. Stacja jest wystarczająco dobrze oświetlona, narzędzia stoją w skrzyniach pod jedną ze ścian, a na ścianach wiszą schematy maszyn, na potrzeby napraw.
Admin
Gość
Gość
post dodany Sro Sie 18, 2021 12:52 am
- Мальчик, tu masz listę. Jak czegoś braknie, to mechanicy zamiast sami ruszyć жопы, będą się opierdalać. Miej oko by pracowali i pilnuj, aby nic nie brakło, да? Niech się skupiają na saniach, nasze собаки chcą się w końcu wybiegać. Widzimy się koło szóstej, удачи и до свидания. - Facet klepnął Bradleya w plecy mocniej niż ten by tego chciał i oddalił się w stronę sterowców. Bradley nie rozumiał Rosyjskiego który tamten wplatał w swoje wypowiedzi, ale najważniejsze, że sens dotarł.
- W magazynie brakło śrub, o takich. - Będą jutro. - Potrzebne są dzisiaj. - Masz tutaj, gwoździe. I życz wszystkim powodzenia.
Dzisiaj pierwszy raz wypadała jego kolej na pilnowanie porządku w stacji naprawczej, co go w sumie cieszyło. Polowanie to było to na czym faktycznie się znał i czuł, że w tym się mógł przydać miastu, jednak na pokładzie Sokoła znajdowała się osoba która ostatnio uprzykrza mu życie, więc odpoczęcie od niej było jak najbardziej mile widziane. Oj tak, nie może się doczekać, aż przyjdzie kolej Timothei na pozostanie w mieście na całą zmianę, w spokoju będzie mógł upolować wszystko i nie bać się o swoje własne zdrowie. Jego też bolało, że króliki są zrobione z mięsa, ale ludzie muszą mieć co jeść.
- Dlaczego nie pracujesz? - Przerwę mam. - Od trzech godzin? - No taką mam długą fajkę do wypalenia, spierdalaj.
Szło mu dobrze. Nie wszyscy traktowali go poważnie z powodu młodszego wieku, ale zazwyczaj zawołanie kogoś z magazynu albo z hali kto kojarzył Bradleya było wystarczające aby wyjaśnić problem. Myśl, że się przydaje, napędzała jego chęć do pracy. Ten jego altruizm kiedyś przysporzy mu kłopotów, to tak naprawdę zła cecha charakteru którą wszyscy uwielbiają, bo mogą wykorzystać. Plus taki, że jego pracowitość była doceniana. Obiboki nie jedzą.
- Mam tą skrzynię o którą prosiłeś. - Nie prosiłem o żadną skrzynię. - Tak, dla żartu przytargałem tutaj te siedemdziesiąt funtów sprzętu.
Praca w stacji naprawczej mniej lub bardziej wrzała już bez pomocy Bradleya. Mechanicy mieli wszystko czego potrzebowali, najwięcej ich się kłębiło przy saniach oraz też nie słyszał aby ktokolwiek się denerwował (bardziej niż zazwyczaj), więc chłopak spisał się dobrze. Miał teraz około godzinę zanim znowu zrobi obchód i upewni się, że wszyscy wszystko mają.
- Braddy, jak tam Ci idzie? - Anton dał mi listę, jakoś to leci. - Czyli przydała się? - Nie, nie umiem czytać.
Usadowił się przy jednym z opuszczonych stolików, leżało na nim parę narzędzi ale nikt ich nie używał od dłuższego czasu, więc miejsce mógł zająć. Przyniósł ze swojej szafki Vetterliego i zabrał się za jego czyszczenie. Większość problemów związanych ze śniegiem i lodem które dotykały broni długiej rozwiązywały się same po powrocie do ciepłego (jak na Chaber) hangaru, pozostało tylko wyczyścić jakikolwiek osad i upewnić się, że naoliwione mechanizmy dalej działają sprawnie, szczególnie zamek. Ostatnia rzecz jaką Bradley by chciał to stracić dobry strzał, bo się nabój zaciął w komorze nabojowej.
avatar
Gość
Gość
post dodany Sro Sie 18, 2021 12:02 pm
  Drewniana droga skrzypiała pod ciężkimi butami, zdradzając jego obecność. Ich osada w porównaniu do Kioto i Tokio, w których spędził część swojego życia, odznaczała się sporym plusem – wszędzie było blisko. Miasto liczyło około pół tysiąca osób, a wszystkie budynki upchnięte zostały w okrąg wokół najcieplejszego miejsca w promieniu... pewnie wielu kilometrów. Po ukończeniu swojej zmiany zdążył spotkać Lazarusa w jednej z bocznych uliczek Draceny, później zahaczył o krawcową w Amarylisie, a teraz zmierzał do Bradleya w Chaberze. Cały ten spacer nie zajął mu nawet dziesięciu minut.
  Rozmowy za to trwały dłużej i posterunkowy zaczął się obawiać o transportowany obiad. W dzisiejszych czasach smak odgrywał mniejszą rolę niż temperatura jedzenia, a papierowa torba niespecjalnie izolowała ciepło. Tak czy siak, raczej nikt z mieszkańców Snowdrop nie narzekałby na porcję z fasolką z mięsem w sosie i dwoma ciastkami... poza Lazarusem. Bradley z pewnością nie odmówi spożycia wspólnego posiłku.
  Jeśli dobrze rozeznał się w temacie, chłopak powinien dzisiaj pracować w stacji naprawczej. I faktycznie, kiedy znalazł się na miejscu, dostrzegł w oddali znajomą posturę siedzącą przy stoliku i polerującą karabin.
  — Co lepsze? — Rzucił do niego, jeszcze zanim całkowicie pokonał dzielący ich dystans. — Praca na miejscu czy wycieczka Sokołem? — Rzucił okiem na jego broń i chociaż w japońskiej armii z takich nie korzystali, rozpoznał model przez swoje odwiedziny w Szwajcarii. Usiadł na wolnym krześle obok i wyciągnął z plecaka dwie małe torby. Wciąż wydobywał się z nich przyjemny zapach – nie zdziwiłby się, gdyby nagle zbiegła się tutaj reszta zaopatrzeniowców. — Radzisz sobie?
avatar
Gość
Gość
post dodany Sro Sie 18, 2021 8:30 pm
Do uszu Bradleya dotarło pytanie Warnera, ale minęło parę sekund zanim te zostało poprawnie przetrawione przez jego umysł skupiony na lekkim nagięciu rygla w karabinie i zagadce jak to się mogło stać. Kiedy już załapał, że pytanie padło znajomym mu głosem i było na pewno do niego a nie krzątających się w okół mechaników, przeniósł wzrok z broni na strażnika.
Uprzejmie się uśmiechnął i skinął głową w geście powitania. - Dobry wieczór panie Moriyama. Zależy kto akurat lata. - Zajrzał pod stół i dojrzał taboret a nawet trzy, wyciągnął jeden z nich dla swojego gościa aby ten mógł na nim usiąść. - Dzisiaj na przykład bardzo dobrze się czuję w hangarze. Nawet zebrałem już pochwałę od... Hm. - Ukradkiem spojrzał w drugi bok i przyjrzał się facetowi niosącemu odkręconą z hali hangarowej knagę płaską, rozmiar której sprawiał, że można było ją pomylić z kowadłem. Nie miał zielonego pojęcia jak on ma na imię. - Dostałem pochwałę, tak.
Widząc, że jego przyjaciel coś przyniósł w torbach, pośpiesznie odsunął leżące na stole narzędzia bliżej ściany, aby zrobić miejsce. Następnie, jego nozdrza przyjemnie połaskotał wydobywający się z tych właśnie toreb zapach jedzenia i natychmiast zaburczało Bradleyowi w brzuchu. Dzieciak lekko się skulił, licząc, że Warner tego nie usłyszał. - Tak, chyba doceniają moją pomoc. A przynajmniej łowcy, wydaje mi się, że mechanicy są tu z przymusu albo za karę. - Mówiąc to wpatrywał się w papierowe torby - Ale jak się im spojrzy czasami na ręce to nimi pracują, więc wszystko w porządku, radzę sobie. I tu i na Sokole. - Czuł, że produkuje więcej śliny, po cichu liczył na to, że jedna z tych toreb jest dla niego. Pewnie tak było, nie pierwszy raz pan Moriyama okazał się dla niego dobroduszny, ale gdzieś na pustkowiach nauczył się by nie wyciągać pochopnych wniosków na temat jedzenia, więc cierpliwie czekał na to co ten z nimi zrobi.
avatar
Gość
Gość
post dodany Pią Sie 20, 2021 11:04 am
  "Panie Moriyama". Warner wciąż nie przyzwyczaił się do tego rodzaju tytułowania, a co więcej, sam zwracał się do innych zazwyczaj w bezpośredni sposób – w jego mniemaniu redukowało to potencjalne bariery, tworzyli na tyle małą społeczność, że nie widział potrzeby zabawy w zachowywanie dystansu. To nie brak szacunku, mimo że w jego kraju ojczystym niewłaściwe zwrócenie się do osoby trzeciej byłoby niedopuszczalne. Podróż przez świat bardzo go zmieniła.
  Podążył wzrokiem za Bradley'em, kiedy ten próbował sobie przypomnieć imię współpracownika.
  — James Evans. — Podsunął, rozpoznając mechanika. Nie wymienił z nim więcej niż jednego zdania, ale wychodził z założenia, że jako strażnik powinien chociaż kojarzyć każdą twarz w kolonii. To jego obowiązek, jeśli obiecał ochraniać tych ludzi.
  Kiedy Brad zwolnił miejsce na stole, położył na nim torby, a jedną z nich sugestywnie podsunął w stronę chłopca. Standardowa porcja zawierała poza daniem głównym dwa słodkie ciasteczka, ale w swoim przydziale Brad dostał dodatkowe dwa ciastka. Warner i tak nie przepadał za słodyczami.
  — Wysypiasz się? Nocne zmiany muszą nieźle mieszać w zegarze biologicznym. — Wiedział o tym z autopsji. Wypakował swoją rację żywnościową, chwycił za dołączony plastikowy sztuciec i począł nabijać na niego fasolki. A kiedy nabił tak z cztery, odwinął szalik z ust i je zjadł. W środku nadal ciepłe.
avatar
Gość
Gość
post dodany Sob Sie 21, 2021 3:10 am
Uprzejme adresowanie to akurat coś czego nauczył się we Frostlandzie, jego grupka ocalałych była złożona z osób wszelkiej maści i nie wszyscy życzyli sobie aby mówić do nich po imieniu lub przezwisku, a było to szczególnie prawdą jeśli się kogoś spotkało obcego na swojej drodze. Bradley się domyślał, że nie wszyscy chcieli być przywiązani do reszty, łatwiej było któregoś dnia się obudzić z jednym człowiekiem mniej niż z jednym przyjacielem mniej. W każdym razie, na farmie przed Mrozem nigdy w życiu by się nawet nie domyślił, że coś takiego jak uprzejmość istnieje, jego dziadek ogłady niezbyt posiadał a w Melrose i tak wszyscy znali się nawzajem. A co do pana Moriyamy, ten go nigdy nie poprawił, że ma mu mówić po ksywce, więc jej nie używał nawet mimo tego, że znał.
Bradley kiwnął głową z lekkim zdziwieniem, - Znasz go? - Jeszcze raz spojrzał na faceta, teraz niósł sprzęt w stronę sań, po knadze nie było śladu. Bradley zmarszczył brwi, podejrzewając, że tylko udaje zapracowanego. Potem go sprawdzi.
Chłopak z radością zgarnął papierową torbę. Skoro o uprzejmości mowa, to dziękować za jedzenie już się nie nauczył, zazwyczaj to dziękowano mu. Warnerowi musiał wystarczyć szeroki uśmiech Bradleya. Sięgnął do torby po swoją porcję i zaczął ją jeść swoim nożem, przyzwyczajenie po diecie Puszkova, ale na pewno szło mu sprawniej niż sztućcami którymi nigdy nie nauczono go poprawnie jeść.
- Tak, wysypiam się, nocne zmiany nie są problemem, bo są regularne. Jeszcze nie miałem żadnej zmiany awaryjnej, one chyba bardziej będą mieszać. - Najważniejsze, że spał w łóżku a nie na ziemi w śniegu, ściany chroniły od wiatru a dach od opadów. Fakt, że w Amarylis aktualnie było chłodno, ale i tak cieplej niż poza granicami miasta.
- A pan? Jak panu idzie praca? Na ulicach chyba nie jest ostatnio zbyt spokojnie... - Jedna z fasolek spadła mu na stół, nabił ją z powrotem na nóż, absolutnie nie przejmując się tym, że przed chwilą czyścił na nim karabin. - Przed generatorem same kłótnie... Właśnie, generator. - Złapał palcem rant torby i odchylił do siebie aby zajrzeć do środka. Aż cztery ciastka. Hm. - Nie przeszkadza Ci w nocy? Ciężko mi się spało słysząc jego warkot. - Nawiązał do tygodnia spędzonego u Warnera. Nie miał gdzie spać dopóki nie przydzielili mu mieszkania, problemy z biurokracją, nawet po załamaniu klimatu papierki muszą się zgadzać.
avatar
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Stacja naprawcza RQEZuVs12/12Stacja naprawcza ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Stacja naprawcza R6w4WiE2/10Stacja naprawcza RKoh7hq  (2/10)
Jackob Rabbit
Ostatni Ocalały
post dodany Nie Sie 29, 2021 5:38 pm
W wydzielonej części stacji naprawczej podniebnych machin mieścił się osobny pokoik. W tym oto pokoiku poustawiano w szeregu biurka wykonane z grubych kawałków drewna i wzmacnianych stalowymi nóżkami. Na ich nieco już podniszczonych blatach leżały we wzorowym porządku wszelkiej maści mniejsze i większe skrzyneczki, wyposażone w okrągłe okienka, za którymi widniały zdobione wskazówki, sunące po tarczkach z naniesionymi na nich liczbami. Niektóre z tych urządzeń posiadały dodatkowo wbudowane lampki, otworki na to, by coś w nie wetknąć i całą masę symbolicznie opisanych guziczków.

Przy jednym z takich stanowisk, położonych najbliżej małego piecyka, siedział młody inżynier, dłubiący wkrętakiem w płytce, bogato zagospodarowanej we wszelkie rozmiary spiralki, krótkie druciki i pokrętła. Wokół panowała cisza, przerywana sporadycznym szuraniem strażniczych butów oraz dźwięcznym odgłosem uderzanego o podłogę metalowego klucza, który nieszczęśliwie smyknął się ze spracowanych dłoni jednego z mechaników.

Myśliwi niedawno co wyruszyli na łowy, toteż Jerry, ów spec od wszelkich napraw najdelikatniejszych elementów i układów sterowań zeppelinów, wiedział, że do ich powrotu raczej nic nie powinno go niepokoić. Skończywszy więc najpilniejszą robotę, wyciągnął się na krzesełku, ziewając bardziej ze znudzenia niż zmęczenia. Prócz niego, w izdebce nie było nikogo. Jego mentora pochwyciła grypa, a jedyny rówieśnik został zabrany wraz z łowcami, by tam w razie potrzeby móc likwidować ewentualne usterki sterowców i innego sprzętu.

Spojrzawszy na stary zegar, z rozczarowaniem stwierdził, iż jego zmiana potrwa jeszcze co najmniej ze trzy godziny, chyba że do tego czasu zdążą powrócić z polowania. Wtedy to czas pracy może wydłużyć się o kolejne dwie godziny z racji konieczności spisania raportów o powstałych problemach z machinami oraz przygotowania listy potrzebnych rzeczy do ich regeneracji. Do tego czasu natomiast, miał chwilę dla siebie i zamierzał wykorzystać ją w jedyny słuszny sposób.

Powstawszy na nogi, wykonał kilka gimnastycznych ćwiczonek, w celu rozciągnięcia zastanych stawów, a następnie lęgnął na wytartą sofę, z nogami wyciągniętymi w stronę kozy. Wziąwszy do rąk cudem zachowane dzieło jednego z wybitnych badaczy, o ciekawym nazwisku Tesla, zagłębił się w jego rozważaniach na temat fenomenu, jakim jest prąd elektryczny, aż powieki nie zaczęły mu ciążyć i nie odpłynął w krainę sennych marzeń.
Jackob Rabbit
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Stacja naprawcza RQEZuVs8/12Stacja naprawcza ArpPXT5  (8/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Stacja naprawcza R6w4WiE2/10Stacja naprawcza RKoh7hq  (2/10)
Riley
Ostatni Ocalały
post dodany Pon Sie 30, 2021 7:51 pm
Chaber był jedną z tych dzielnic, w której Riley bywał przechodem. W naturalnym odruchu przyśpieszał kroku, gdy tylko mijał posterunki strażników, Na ulicach czuło się dziwaczny niepokój, zupełnie nie pasujący do bezpiecznego charakteru otoczenia.
Tym razem Riley zmierzał w bardzo konkretne miejsce. Szukał bardzo konkretnej osoby, która mogła pomóc mu z rozwiązaniem pewnego problemu. Zdobycie adresu nie było jakoś wyjątkowo trudne – większość inżynierów się znała lub przynajmniej kojarzyła.
Mężczyzna wzedł do opustoszałego hangaru, uprzednio upewniając się, że trafił pod odpowiedni numer.

Odetchnął głęboko, ściągając okulary i ostrożnie wkładając je do wewnętrznej kieszonki płaszcza. Z którego zresztą szybko otrzepał płatki śniegu. Na dworze znów sypało i najwyraźniej zanosiło się na kolejną zamieć. Maseczka jak zwykle pozostała na twarzy.

Odnalezienie odpowiednio pomieszczenia nie zajęło mu jakoś wiele czasu – ponoć miało być schowane w głębi z dala od hałasu machin myśliwych (przynajmniej na tyle na ile to było możliwe), nieco bardziej w kącie.
Riley stanowczo zastukał w drewniane drzwi od pokoju, który pasował do tego opisu. Według wszelkich znaków na ziemi i niebie, Szanowny Pan Rabbit powinien być jeszcze na swoim stanowisku pracy…
Riley
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Stacja naprawcza RQEZuVs12/12Stacja naprawcza ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Stacja naprawcza R6w4WiE2/10Stacja naprawcza RKoh7hq  (2/10)
Jackob Rabbit
Ostatni Ocalały
post dodany Wto Sie 31, 2021 5:48 pm
____Wyrwany z wykreowanego przez się świata z niesamowitą wręcz prędkością przeszedł do pozycji stojącej, wnet zamieniając ją na przysiad, kiedy ciśnienie krwi gwałtownie mu podskoczyło, wywołując lekkie zawroty głowy. Przetarłszy wciąż zaspane oczy, z wyczuwalną nerwowością skoncentrował uwagę na niezapowiedzianym przybyszu. Jeszcze tego mu brakowało, aby pierwszy lepszy intruz doniósł na niego, iż ten wykorzystuje czas pracy do nadrobienia nieprzespanej nocy.

____Wzrok wyostrzył się po niemałej chwili. Siedząc wciąż na kanapie, przyjrzał się nachodźcy. Ku jego szczęściu ów nie nosił na sobie roboczego stroju w znanych mechanikom kolorytach. Nie miał założonego na siebie właściwie nic, co pracowniczy uniform mogłoby przypominać, toteż Rabbit odetchnął z ulgą.

- W czymś mogę pomóc?
- zapytał niepewnie. - Jest pan tu w zastępstwie za kierownika czy jako praktykant? - kontynuował wygłaszanie wątpliwych domysłów.

Nie wiedząc za bardzo, z czym przyszło mu do czynienia, ponownie powstał z zajmowanego miejsca i robiąc nie więcej jak pięć kroków, wyciągnął z szafki małą puszeczkę, w której znajdowało się coś sypkiego.

- Może napije się pan herbaty?
- zaproponował, przygotowując już dwie obtłuczone filiżanki i wsypując do nich po kilka małych łyżeczek suszu z puszeczki, czekając z zalaniem ich wrzątkiem, do momentu, gdy gość da jednoznaczny sygnał.

____Propozycja podania skromnego poczęstunku stanowiła zaledwie wymówkę do uniknięcia rozmów. Jerry nigdy nie należał do tych osób, co lubili stanowić duszy dobrego spotkania. Rozpoczynanie pogaduch o przysłowiowej pogodzie przychodziło mu z trudem, toteż jeśli była ku temu sposobność, wolał raczej słuchać, aniżeli być słuchanym. Z tego więc względu udając niezwykłe skupienie przy nalewaniu wrzątku do pierwszego z naczyń, miał nadzieję, że tym razem to nie on zostanie zmuszony do rozpoczęcia dłuższej pogawędki.
Jackob Rabbit
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Stacja naprawcza RQEZuVs8/12Stacja naprawcza ArpPXT5  (8/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Stacja naprawcza R6w4WiE2/10Stacja naprawcza RKoh7hq  (2/10)
Riley
Ostatni Ocalały
post dodany Sro Wrz 01, 2021 1:35 am
Praktykant.
Aż uśmiechnął się pod maską na taką miłą, choć jakże daleką od rzeczywistości insynuację.
Dobre sobie. Swoją drogą… Może gdyby się obciął na łyso, zdjął maskę i wywiesił jakiś sfałszowany nekrolog, mógłby wrócić do radosnego życia chłopca na posyłki. Rola takiego „przynieś, podaj, pozamiataj” może nie była spełnieniem ambicji, ale przynajmniej odpowiedzialność nie ciążyłaby mu aż tak na ramionach. Z drugiej strony pewnie po tygodniu takiej nieobecności kopalnia stanęłaby w płomieniach, a jego zaciągnęliby tam z powrotem za fraki. I musiałby poprawiać czyjeś błędy.

Zerknął kątem oka na ten mały skarb w pudełeczku i pokręcił delikatnie głową, unosząc dłoń do góry w jasnym sygnale „nie, nie trzeba”.
- Dziękuję za propozycję, ale nie zabawię zbyt długo. Nie chcę Pana przesadnie rozpraszać w pracy…- Rozejrzał się dyskretnie na boki, od razu orientując się, że inżynier najwyraźniej nie miał zbyt napiętego grafiku. Przemilczał to jednak uprzejmie, podchodząc bliżej biurka.
- Moje nazwisko Zeiner. Profesor Riley Zeiner.- Doprecyzował szybko.- Pracuję przy projekcie „Aurora”.- Powiedział wreszcie znajdując się na tyle blisko by wyciągnąć rękę w stronę bruneta. Wciąż jednak nie odpowiedział na żadne z pytań Rabbit’a trochę badając grunt pod dalszą rozmowę. Poza tym wciąż nie miał pewności czy stoi przed człowiekiem, którego rzeczywiście miał znaleźć, a dzielenie się poufnymi informacjami z randomowymi robotnikami czy myśliwymi nie należało do najmądrzejszych posunięć.
Riley
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Stacja naprawcza RQEZuVs12/12Stacja naprawcza ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Stacja naprawcza R6w4WiE2/10Stacja naprawcza RKoh7hq  (2/10)
Jackob Rabbit
Ostatni Ocalały
post dodany Czw Wrz 02, 2021 5:53 pm
____Odmowa skorzystania z oferty napitku na moment zdekoncentrowała gospodarza, tak iż ten prawie przelał objętość pierwszej z filiżanek, która jak miała posłużyć tylko jemu. Dodatkowo posłyszany tytuł profesora wprawił go w małe zmieszanie, skutkiem czego nie był zdolny wypowiedzieć sensownego zdania. Cóż taka osobistość robiła w niezbyt pisanym mu miejscu? Zabłądził i zamiast trafić do biur szefostwa, omyłkowo zaszedł do pracowni pospolitych parobków? Kto wie.

- Profesor Zeiner - Jerry powtórzył cichutko nazwisko inteligenta, chcąc możliwie jak najlepiej je spamiętać. - Rabbit, Jackob Rabbit, tutejszy inżynier i spec od sterowań. Miło mi poznać, pana profesora - I wyciągnąwszy rękę przed siebie, uścisnął z wyczuciem dłoń uczonego, obdarowując go zarazem powitalnym uśmiechem.- Proszę, niech pan usiądzie - wskazał na sofę, którą chwilę temu zajmował w całości, samemu zaś zajmując miejsce na krzesełku.

- Jeśli można wiedzieć, co pana profesora tutaj przygnało. Jak pan widzi, mojego przełożonego nie ma. Rozchorował się ciężko i leży w szpitalu już od kilku dni
- próbował tłumaczyć powód nieobecności głównego speca. - Czy w takim razie mam mu coś przekazać? Przepraszam, ale Piżma, to znaczy szanowny Pan Willhelm Musquash  nie zdradził nic o projekcie Aurora - to prawda. Masquash wiedział wiele, jednakże niczym prawie się nie dzielił. Zarówno w sferze prywatnej jak i posiadanej wiedzy. Jego zwyczajowe powiedzenie brzmiało "Dojdź do tego sam". Tylko jak odgadnąć coś, co stanowiło sekret wyższego rzędu?

W przerwie między kolejnymi zdaniami czerpał małe łyczki herbacianego naparu, wykorzystując ten krótki moment na lepsze rozeznanie się, z kim tak właściwie przyszło mu do czynienia. Bezustannie zaciągnięta na twarz Riley'a maska wcale nie ułatwiała zadania. Wręcz przeciwnie. Nadawała większemu enigmatyczności rozmówcy. Dlaczego bezustannie ją nosił, Rabbit miał ochotę zapytać wprost, ale wypełniając usta kolejnymi porcjami pachnącej cieczy, jakoś udało mu się powstrzymać przed wypowiedzeniem zbytecznego pytania.

- Zatem, co pana faktycznie sprowadza? - Odłożywszy filiżankę, strzelił knykciami i nachyliwszy się nieco do przodu, dał niewerbalny sygnał, że jest gotów go posłuchać.
Jackob Rabbit
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Stacja naprawcza RQEZuVs8/12Stacja naprawcza ArpPXT5  (8/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Stacja naprawcza R6w4WiE2/10Stacja naprawcza RKoh7hq  (2/10)
Riley
Ostatni Ocalały
post dodany Pon Wrz 06, 2021 11:53 am
Rabbit.
Czyli jednak dobrze trafił. Nie spodziewał się co prawda, że tak polecany przez wszystkich inżynier będzie się w swojej pracy kolokwialnie rzecz mówiąc nudził, ale hej… może nie wszędzie jest taki zapieprz jak w Aurorze.

- Nie, nie szukam pana przełożonego.- Riley pokręcił nieznacznie głową, upewniając biednego Jackoba, że przybył tylko i wyłącznie w jego sprawie.- Proszę przekazać mu życzenia szybkiego powrotu do zdrowia, choć przy tej pogodzie…
Nie dokończył zdania, stwierdzając, że nie ma sensu rozsiewać jakoś przesadnie pesymistycznych myśli. Sytuacji to nie poprawi, a po co psuć niepotrzebnie całkiem przyjemną atmosferę spotkania?

Przysiadł na wskazanym miejscu na sofie, niemal od razu przyjmując swoją standardową pozycję – założył nogę na nogę i splótł palce ze sobą, opierając dłonie na kolanie.
- Projekt Aurora, to po prostu sformalizowana nazwa dla kopalni węgla w dzielnicy Centuria. Podejrzewam, że jednak Pan o niej słyszał.- Jego ton uderzył w nieco rozbawione, lekko protekcjonalne nuty.
W mieście chyba nie było nikogo kto o samej kopalni by nie słyszał, albo nie wiedział o jej istnieniu. Opał do generatora nie brał się przecież znikąd, a prądu nie nosiły kolorowe wróżki w wiaderkach.

- Powiedzmy, że… Mamy mały problem. Nasz automaton… Cóż… Hm… Jakby to ująć…- Plątał się trochę starając się znaleźć jakieś odpowiednie słowa, które nieco kulturalniej określałyby co dokładnie ma na myśli.-… jest w kiepskiej kondycji i… welp… No, szlag go po prostu trafił. - Burknął w końcu, przewracając oczami. Uznał najwyraźniej, że nie ma co przesadnie owijać w bawełnę.
- Zbieramy specjalistów mechaniki, którzy byliby w stanie pomóc nam przywrócić go do stanu używalności. Ptaszki z Centrum ćwierkają całkiem przychylne opinie o Pana zdolnościach technicznych, Panie Rabbit.
Riley
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Stacja naprawcza RQEZuVs12/12Stacja naprawcza ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Stacja naprawcza R6w4WiE2/10Stacja naprawcza RKoh7hq  (2/10)
Jackob Rabbit
Ostatni Ocalały
post dodany Nie Wrz 12, 2021 5:33 pm
____Mechanik wysłuchał ze spokojem, to co ma do powiedzenia profesorek. Papugując poniekąd jego pozę, przysiadł na swym krzesełku i po założeniu nogi na nogę, raczył się świeżo zaparzonym naparem z herbaty, biorąc kolejne łyki ze znacznie dłuższym odstępem czasu aniżeli zazwyczaj, by czasem uczony czegoś o nim nie pomyślał.

- Doprawdy? - skomentował krótko wzmiankę o rzekomych "przychylnych opiniach". Dotąd twierdził, że nijak wyróżnia się z wąskiego grona, zwłaszcza że jego belfer często zwracał mu uwagę na te czy inne niedociągnięcia w wykonywanej pracy oraz powolne jego powolne tempo. A tu, proszę, jednak ten zwykły chłopaczek był znacznie wartościowszy, niż sam to o sobie sądził? W każdym razie słowa pochwały podbudowały w nim pewność siebie, do tego stopnia, iż z większą zapalczywością zaczął rozważać dołączenie do grupy speców mających postawić machinę z powrotem na żelazne nogi.

- Oczywiście zgodziłbym się Wam pomóc, lecz proszę spojrzeć - rozłożył ręce, jakby chcą objąć pokoik. - Aktualnie zostałem tu sam i z całym szacunkiem do mojego kolegi po fachu, który obecnie wyruszył z myśliwymi na polowanie, nie ma tu nikogo, o wystarczających kompetencjach kto mógłby, na czas napraw automatona zająć moje miejsce - wyraził swoje stanowisko, podkreślając istotny problem braku kadr. Jeśli zamierzał przystać na prośbę, musiał zostać spełniony postawiony warunek, bez ani myślał o opuszczeniu warty, gdyż w przeciwnym wypadku, naraziłby się nie tylko na gniew przełożonego, ale  także całej braci myśliwskiej.

- Proszę nie zrozumieć mnie źle. Lecz jeśli miałbym podjąć się zadania, najpierw proszę skontaktować się z zarządem całej loży myśliwskiej, a dopiero po ich decyzji, zobaczę czy moja osoba będzie mogła się na coś przydać - postawił sprawę jasno. Bez odgórnego polecenia, nie zamierzał opuszczać posterunku, chociaż nie wiadomo jak, profesor chciałby go do tego nakłonić.
Jackob Rabbit
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Stacja naprawcza RQEZuVs8/12Stacja naprawcza ArpPXT5  (8/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Stacja naprawcza R6w4WiE2/10Stacja naprawcza RKoh7hq  (2/10)
Riley
Ostatni Ocalały
post dodany Pon Wrz 13, 2021 2:26 pm
Riley nie odpowiedział.
A przynajmniej nie odpowiedział od razu, spoglądając na swojego rozmówcę z nieodgadnioną miną. Pewnie gdyby nie maseczka to jego grymas balansujący gdzieś pomiędzy „żartujesz sobie?”, a „za kogo ty się uważasz?” byłby lepiej widoczny.
Odkaszlnął grzecznie, zduszając w sobie chęć skomentowania kilku rzeczy. Zamiast tego kiwał w pełnym zrozumieniu głową.
- Rzeczywiście Panie Rabbit, wydaje się Pan być niezwykle wręcz zapracowanym człowiekiem...- Zawiesił lekko głos, starając się ukryć nieco sarkastyczny pomruk w głosie. Zmierzył go przy okazji bardzo, ale to bardzo jednoznacznym spojrzeniem. Od stóp aż po filiżankę fikuśnej herbatki. Nie wspominając już o fakcie, że gdy tylko przyszedł mechanik sprawiał wrażenie wyrwanego z niezłej drzemki.- Nie śmiałbym odrywać Pana od tych wszystkich obowiązków na rzecz naprawy Automatona. A już na pewno nie bez zgody Centrum i Pana zwierzchników.

Inżynier wyprostował się i klasnął delikatnie w dłonie. Zapewne pod kawałkiem materiału szczerzył się w złośliwym uśmieszku. Albo i nie – cholera z nim wie.
Czy zamierzał go zabierać z hangaru?
Nie. W tym momencie absolutnie stracił jakiekolwiek zainteresowanie naprawą machiny. Zabawa w kotka i myszkę wydawała się być o wiele ciekawsza.

„Proszę mnie źle nie zrozumieć”?
A jak inaczej miał go zrozumieć, biorąc pod uwagę wszystkie przesłanki?
Zeiner pokręcił delikatnie głową, unosząc dłoń w uspokajającym geście na słowa Jackoba. Bez obaw. Był pewien, że zrozumiał go wystarczająco dobrze.
- Absolutnie. To całkowicie zrozumiałe, że nie zamierza Pan podejmować samodzielnych decyzji.- Starał się brzmieć łagodnie, może nawet dość protekcjonalnie. Ale przede wszystkim – wyrozumiale.- Moja propozycja nie zakładała porwana Pana, Panie Rabbit. Bez obaw. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale nie dopuściłbym Pana do naszego sprzętu, nie mając żadnych dowodów na pańskie kompetencje.
Skinął łagodnie dłonią w stronę biurka.
- Jestem pewien, że się Pan nie obrazi jeśli poobserwuję Pańską pracę i wystosuję odpowiedni raport dla Centrum, aby mogli znaleźć kogoś o odpowiednich umiejętnościach na czas przeniesienia Pana do zespołu naprawczego Automatona. Nie ma Pan nic do ukrycia prawda?
Riley
Ostatni Ocalały

Character sheet
Punkty Życia Punkty Życia:
Stacja naprawcza RQEZuVs12/12Stacja naprawcza ArpPXT5  (12/12)
Punkty Szczęścia Punkty Szczęścia:
Stacja naprawcza R6w4WiE2/10Stacja naprawcza RKoh7hq  (2/10)
Jackob Rabbit
Ostatni Ocalały
post dodany Pon Wrz 20, 2021 5:31 pm
____Profesorek nie dawał za wygraną. Stał, a właściwie siedział uparcie na miejscu i nie zamierzał go opuszczać, dopóki nie nabierze wystarczających dowodów, że polecany mu człowiek rzeczywiście zna się na rzeczy, chociaż równie dobrze robił to złośliwie, by wywrzeć presję na obiekcie pożądania.

Rabbit'owi nie w smak było towarzystwo kogokolwiek, a już na pewno nie upierdliwego obserwatora, co zresztą za aklamował krótkim grymasem niezadowolenia połączonym z bliżej nieokreślonym, chrapliwym dźwiękiem.

- Skoro pan tak chce... - udzielił zgody wbrew własnej woli.

Teraz pozostawało najtrudniejsze. Jak sprawić wrażenie niebywale zapracowanego, w czasie, gdy wokół nie było zupełnie nic do naprawy. Jerry nerwowo spoglądał na stary zegar, w duchu zaklinając łowczych, żeby wrócili szybciej niż zwykle. Do tego czasu coś trzeba robić. I znalazł. Sięgnąwszy do jednej ze skrzynek, wyciągnął z niej pierwsze lepsze urządzenie, płytkę z masą kabelków, sprężynek, spirali i zębatek z widniejącymi na niej okopconymi śladami. Już na pierwszy rzut oka każdy spec wiedziałby, że do niczego się nie nadaje, prócz gruntownego remontu, zdecydowanie nieopłacalnego. Jackob'a jednak to nie interesowało. Wziął ustrojstwo i rzucił je na biurko, do tego dobierając kilka podobnych, które miały posłużyć jako dawcy komponentów. I tak zaczął pracę. Nie śpieszył się. Każdą czynność wykonywał z niepotrzebną pieczołowitością. Wszystko byle jakoś zleciały godziny pracy i wreszcie mógł uwolnić się od natręta.
Jackob Rabbit
Sponsored content
post dodany


Nie możesz odpowiadać w tematach