— EDNA RHONERANGER ♲♲♲wip♲♲♲
Rhoneranger Nie Wrz 26, 2021 2:26 pm
Rhoneranger Nie Wrz 26, 2021 2:26 pm
Timothea
Ostatni Ocalały
Imię i nazwisko: Timothea Hearts
Pseudonim: Joker
Wiek: 30
Wzrost: 173
Waga: 59
Pochodzenie: Dracena
Grupa: Zaopatrzeniowcy
Zawód: Myśliwy - Grupa Sokół
Ciało:
→ Posługiwanie się kuszą
Umysł:
→ Schizofrenia (omamy słuchowe, głosy)
Atut:
→ Tropienie
Wada:
→ W ferworze walki nie rozróżnia przyjaciół od wrogów
Przedmioty Specjalne:
→ Kusza
→ Harpun
Ekwipunek:
→ Ciepły płaszcz z kapturem (długi poza kostki, czarny, obszyty ciemnoszarym futrem)
→ Saperka
→ Kołczan z bełtami do kuszy |20 szt.|
→ Krzesiwo
→ Czarny, skromny diadem
Ciekawostki:
→ Aromantyczna oraz aseksualna.
→ Sadystyczna oraz cierpliwa.
→ Akcentuje losowe wyrazy w swoich wypowiedziach.
→ Zaczepna, uwielbia deptać po czyiś piętach.
→ Rzadko się zdarza, aby na jej twarzyczce nie gościł uśmiech.
→ Króliki to jedyne stworzenia, na które nie poluje i których nie zabija (nigdy).
→ Pod uwagę bierze wyłącznie zdanie swojego starszego brata, który jako jedyny jest w stanie wyciągnąć ją też z bitewnego amoku.
→ Głosy w swojej głowie nazywa Andrew lub Andy.
→ Jej ślepka są wrażliwe na światło, dlatego też preferuje półmrok i ciemność.
Historia:
Some folk, too, believe what the loudest talker says.
Mimo iż rażąca, upierdliwa biel zagościła w ludzkich żywotach stosunkowo niedawno, to czasami ciężko było przywołać z pamięci czasy sprzed Wielkiego Mrozu; dni wypełnione zbawiennym ciepłem i szumiącym przyjemnie deszczem zamiast przeraźliwym zimnem oraz wszechobecnym śniegiem zgrzytającym upiornie pod butami; momenty nieskalone wieczną, brutalną zimą i minusowymi temperaturami dyszącymi żarłocznie w kark, i niezbalansowaną, niekorzystną dla niemal każdego człowieka wojną o przetrwanie. Dla wielu nadejście tej apokalipsy – arktycznie bezlitosnej i nieugiętej, i niemożliwej do powstrzymania - było wyrokiem śmierci przybitym na czoło niezmywalną pieczątką, podczas gdy dla Tim okazała się słodkim, wspaniałym wyzwoleniem.
Przemierzanie, bowiem, równin i nizin wziętych w czułe, kurczowe objęcia Wielkiego Mrozu było o wiele dla niej przyjemniejsze od tkwienia na obrzeżach jakiejś mało znanej, zapyziałej wioski zamieszkałej przez uprzedzone do niej, nieprzychylnie na nią spoglądające persony. Jedynym, tak naprawdę, powodem, dla którego kompletnie się przeciwko niej nie obrócili - z grabiami i pochodniami przygotowanymi do
Któż to wie, ileż czasu i kilometrów minęło do chwili, w której to przyszło im natknąć się na grupkę wycieńczonych, wymarzniętych nomadów zmierzających mozolnie ku osadzie ocalałych - Snowdrop. Sammy stwierdził, iż znakomitym pomysłem byłoby przyłączenie się do nich i dostanie do stabilnie prosperującego, oferującego dach nad głową i ciepełko miejsca – o którym pierwszy raz wtedy w ogóle usłyszeli, tak dopowiadając. A że Andy zgadzali się na ten plan i ochoczo mu przytakiwali, Thea bez zająknięcia i protestów podążyła za starszym bratem. Cóż za szkoda, że rozdział ten zamknął się tak szybko, jak się zaczął, ponieważ gdzieś pod koniec drogi wyszedł na jaw jakże niesamowicie smutny fakt: ich nowi towarzysze byli zdradzieckimi, podłymi szumowinami niegodnymi ani uncji lojalności. I życia. Niewiele pamiętała z tamtej szalonej, przewrotnej nocy – urywki zalane bielą z czerwienią i skandowaniem donośnym, i lepkim gorącem klejącym się do dłoni oraz twarzy, i krzykami - z której to wyniosła nową dozę nierównych klepek pod sufitem i nieskomplikowaną mapę prowadzącą do Snowdrop. I rannego, nieprzytomnego brata.
Jakimś magicznym cudem dotarła do osady z Sammym na plecach, gdzie nie przywitano ich z nazbyt szeroko otwartymi ramionami - któż przyjąłby z uśmiechem taki podejrzany duet, którego jedna część poplamiona była gęsto skrzepniętą krwią, zaś druga znajdowała się w stanie błogiego niedysponowania. Na calutkie szczęścia Thea zdołała pozyskać - wynegocjować - łóżko w szpitalu dla poszkodowanego brata i nawet załatwiła im obu wyrobienie tych śmiesznych, stalowych dokumentów! Ha! Z nieco pomieszanymi nazwiskami, jednakże, ponieważ aż tak znakomita w biurokracji nie była, nie wspominając o wiecznym rozpraszaniu ze strony podekscytowanych nowym otoczeniem i tłumem ludzi Andy’ego. Dołączenie do myśliwych było z początku genialnym zamysłem, lecz ledwo po paru wyprawach wylądowała w przytulnym więzieniu za przypadkowe zabicie z kuszy jednego ze swoich kompanów w trakcie ostatniego z polowań. No strzelił do króliczka, to cóż miała w takiej sytuacji uczynić, ech?
And some folk because it frightens them not to.
|Dalszy ciąg →|Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|